Żubr
PL EN

Cwany "Jasiek"

„Jasiek” wędrował ulicą w świetle latarni tuż przed domem pani Gieni. Co jakiś czas zatrzymywał się, by z pobocza skubnąć resztki traw. Mijając go nie miałem wątpliwości, że zmierzał w kierunku Tropinki. Na tej białowieskiej ulicy obydwa żubry pojawiały się dość regularnie. Wtedy wydawało się mi, że widziałem „Sąsiada”. Tak też napisałem wcześniej. Ale nie, w sobotni wieczór minąłem „Jaśka”, o czym później powiedziała mi pani Gienia.

Było po dwudziestej drugiej, gdy ustawiłem samochód na łączce i ruszyłem do domu. Jeszcze zanim się w nim znalazłem wpadłem na myśl, by sfotografować żubra wędrującego jedną z głównych ulic naszej wsi. Postanowiłem, że dam mu trochę czasu, niech w spokoju dotrze na Tropinkę. O tej porze ruch na niej praktycznie nie istnieje. Żubry, które tu docierały najczęściej skręcały w kierunku cerkwi. Potem powoli posuwały się podjadając ogrodowe różności.

Ruszyłem po godzinie. Ponieważ latarnie były już pogaszone uznałem, że podjadę autem i spróbuję zdjęć w świetle reflektorów. Na Tropinkę dotarłem drogą inną niż zwykle. Pojechałem naokoło, by w razie spłoszenia żubr miał wolną drogę ucieczki, drogą którą znał.

Minąłem dom, dalej przez łąki aż do najbliższego skrzyżowania, potem w lewo i po kolejnych dwustu metrach byłem na właściwiej ulicy. W sumie od uruchomienia silnika minęła jakaś minuta, może półtorej. Tropinką jechałem wolno, wypatrując znajomego, kosmatego kształtu. „Jaśka” nigdzie nie było.

Po kilkuset metrach dotarłem do drogi, z której żubry wychodzą i na której niedawno mijałem się z jednym z nich. Skręciłem, ale tu zwierzaka także nie było. Dotarłem do kolejnego skrzyżowania, byłem już na skraju łąk. Odbiłem w kierunku domu, żubra nigdzie nie spotkałem. Zrezygnowany odstawiłem samochód na łączkę. Zebrałem sprzęt i wygramoliłem się na błotnistą drogę. Przy furtce zacząłem mocować się z zasuwką. Zacięła się i za żadne skarby nie miała ochoty drgnąć. Oparłem statyw o płot, aparat zawiesiłem na sztachetach, włączyłem latarkę. Chwila szamotania i zasuwka puściła. Odwróciłem się do drogi i… „o ty skurczybyku” - pomyślałem. Na świeżym śladzie opon widniały jeszcze świeższe odbicia żubrzych racic.

Poszedłem w stronę przeciwległą do kierunku tropów. Chciałem sprawdzić, w którym momencie żubr pojawił się na drodze. Odbite w błocie racice wskazywały jednoznacznie, że „Jasiek” mnie przechytrzył. Śledząc przebieg tropów doszedłem do wniosku, że kiedy ruszałem go fotografować, żubr dalej musiał znajdować się w rejonie, w którym wcześniej mijałem go samochodem. Może kombinował jak wejść na działkę pani Eugenii od frontu? Kiedy usłyszał, że odjeżdżam, natychmiast poszedł ku miejscu, w którym blokowałem mu autem dawną dziurę. Pomaszerował tam najkrótszą trasą. Zresztą następnego dnia sprawdziłem, że doszedł pod sam płot, który kilka dni wcześniej podwyższyliśmy. Być może stwierdził, że zapora jest zbyt trudna do pokonania i zrezygnował. Wyszedł na drogę i mijając nasz dom, powędrował sobie szlakiem, którym chwilę wcześniej jechałem go fotografować. Myślałem, że miałem świetny plan, tym czasem on ze mnie zadrwił. Stałem teraz w błocie nad zalanymi wodą tropami. Zaczynało padać…

Od tamtej pory trochę się zmieniło. W połowie tygodnia spadł śnieg. Jest pięknie. Pierwszego śnieżnego ranka wszystkie żubry zniknęły. Za to następnego dnia „Jasiek” zawitał ponownie i czuwał w okolicy niemal cały dzień. Poza nim przyszło jeszcze pięć nowych żubrów.

Jednak coś musiało się wydarzyć, tydzień temu „Sąsiad” przepadł...


powrót
 

 




Projekt "Kraina Żubra - Ochrona żubra w Puszczy Białowieskiej" jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Programu LIFE-Przyroda oraz przez Frankfurckie Towarzystwo Zoologiczne - Help for the threatened wildlife.
design :: Future4net